poniedziałek, 19 października 2015

1cz. -Breezy

Malutka dziewczynka, która miała zaledwie trzy latka wpatrywała się w jeden punkt za oknem... Znajdowała się w domu dziecka, w którym przebywała od dwóch lat, jej rodzice, o ile można ich tak nazwać katowali małą, jak dziewczynka miała roczek zaineresowali się jej stanem ludzie z opieki społecznej...Co by dalej opisywać każdy chyba wie jak się kończą takie sprawy, dzięki Bogu tu trafiła. Widać było że po mimo wszystko ich kocha i że za nimi w pewnym sensie tęskni.
-Kate i co znalazłaś już twoją szczęśliwą gwiazdkę? -Zapytała z troską w głosie Amber jej przyjaciółka, starsza od niej o kilkanaście lat ale to nie przeszkadzało w załapaniu dobrego kontaktu.
-Tak. -Uśmiechnęła się szeroko i pokazała kartkę papieru w kształcie gwiazdy.
-To ta? -Zapytała z lekkim zaciekawieniem nastolatka, która w te święta miała stać się pełnoletnia. Jej zachowanie na pewno się nie zmieni ale co będzie dalej z nią?
-Mhm...-Kiwnęła głową blondynka. -Chces zobacyć? -Zapytała dziewczynka.
-Tak jak najbardziej, pokaż.-Nastolatka wyciągnęła rękę w stronę dziewczynki która podała jej kartkę.
-Jeeeny, to ty sama rysowałaś? -Zdziwiła się Amber, marszcząc przy tym brwi.
-Nie... Ciocia mi pomagała. -Wskazała rączką na opiekunkę grupy, która się do niej usmiechnęła.
-Ale to ty pokolorowałaś, a to już jest większość pracy, więc Kate należą się brawa. -Dziewcznka uśmiechnęła się jeszcze szerzej i pobiegła do grupki dzieci bawiących się w berka.
-Niedługo nowy rok, to znaczy za kilka miesięcy...-Amber oparła się o ścianę.
-1964... Jak to brzmi, nie tak dawno był 1960. -Uśmiechnęła się Jessica.
-Robimy coś na halloween?-Zapytała  znienacka nastolatka.
-Myślałam już nad tym ale chyba będziemy zbierać cukierki. -Oznajmiła kobieta. -Ale to jeszcze nie jest pewne...-Podeszła do biurka, usiadła na krzesło. Po czasie zadzwonił telefon.
-Witam, dom dziecka nr 10 w Panamie.
-...
-Na kiedy? 
-...
-Aha, dobrze...dobrze. Mogliby państwo podać numer telefonu? 
-...
-Dobrze dziękuję.
Kobieta wstała od biurka.
-Amber! Kate! Chodźcie! Mam dla was wesołą wiadomość!-Zawołała szatynka.
-Jaką? -Zapytały w tym samym momencie. 
-Najprawdopodobniej jutro znajdziecie rodzinę. -Uśmiechnęła się szeroko.
-Fajnie! -Kate nie traciła nadziei w przeciwieństwie do jej przyjaciółki.
-Taaak fajnie, tylko że znowu nikt nas nie będzie chciał...ZNOWU.-Amber posmutniała, na szczęście nie słyszał jej słów nikt z dzieci.
-Amber...Wiem...-Zaczęła, znów,  ciągle to samo. Jak zawsze.
-NIE...NIKT NAS NIE CHCE, znowu to samo, przerabiam to samo..Przepraszam. -Usiadła się w koncie na podłodze. Zaczęła płakać ale tak by nikt jej nie widział, myliła się obserwowała ją Kate, która po pewnym czasie do niej podeszła.
-Ambi...nie płacz. -Pogłaskała ją po plecach dziewczynka.
- - - - - - - -
Ta sama dziewczynka miała już teraz siedem lat, wraz z Amber zamieszkała w domu państwa Simpsonów, miały tam o wiele lepsze warunki niż w swoich rodzinnych domach. Dom był położony w cichej okolicy, Gary w stanie Indiana. Dzisiaj właśnie nadszedł dzień urodzin jakiegoś chłopca z rodziny Jackson'ów czy jakoś tak. 
-Ambi może lepiej ta sukienka? -Luna podała kobiecie fioletową sukienkę z cekinami.
-Dzięki mamo! -Uśmiechnęła się szeroko, wiadomo że państwo Simpson nie zastąpią im rodziców ale tak właśnie dziewczyny tam się czuły jak w domu rodzinnym. Tylko że u lepszych rodziców. Kate wyszła z łazienki.
-Umyte ząbki? -Poczochrała delikatnie jej włosy Luna, czarnoskóra, szczupła kobieta.
-Tak! -Uśmiechnęła się szeroko. -A gdzie jest tata? 
-Tata myje samochód, przecież dzisiaj jedziemy do państwa Jackson, na urodziny chłopca który jest w twoim wieku. -Oznajmiła ciepło podczas rozczesywania, długich blond włosów Kate.
-Dobrze tak chyba może być...ubierz tą różową sukienkę. -Już miała wychodzić z pokoju gdy dziewczynka zapytała.
-Mamo. Jak ten chłopiec ma na imię? -Była bardzo ciekawa.
-Michael, a czemu pytasz? -Uśmiechnęła się delikatnie, zauważyła że zainteresowała jej przybraną córkę osoba Michael'a.
-Nie...tylko tak pytam, baaardzo ładne imię. -Uśmiechnęła się. Widać było że się poczerwieniła. Luna zaśmiała się na ten widok. Kilkanaście minut później wszyscy byli już w samochodzie.

5 komentarzy:

  1. To jest świetne *o* Z niecierpliwością czekam na następną część :D /Andzia

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko cudowne. Od dawna tu zaglądam tylko dopiero teraz zauważyłam że Anonimowo nie mając konta w Google można komentować. Świetnie piszesz! Ale powiedz, kiedy pojawi się część z Elen? /Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie długo dodam :) cieszę się że ktoś czyta.

      Usuń
  3. Fajne opowiadanie o ogólnie spoko blog :D
    ps.Zapraszam do mnie!
    http://michaeljacksonforeverinmyhearts.blogspot.com/2015/10/informacjapropozycje-czytelnikow.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem i ja! Te opo fajnie się zapowiada. ;D Czekam na kontynuację opowiadania o Elenie. :* Zapraszam też do siebie- wwwwhoisit1.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń