piątek, 28 sierpnia 2015

Nawrócenie

-Jasmin chodź do pokoju. -Wskazał ręką na pomieszczenie. Zauważył że obiad był już zrobiony. To po co on jechał do tego miasta?  -Napewno już słyszałaś o mojej rodzinie... Większości same kłamstwa. -Michael odchrząknął. - Znasz ich imiona.
-Tak. Znam... To znaczy znam imiona. -Uśmiechnęła się speszona.
W spokoju zjedli obiad. Gdy już wszyscy zaproszeni pojechali, z wyjątkiem  Kim i Jasmin, Michael zaproponował wszystkim spacer po Neverland.
Elena miała ochotę zabić rudą. "Michael jest mój i mi go nie odbierzesz małpo!" nie lubiała jej chociaż Piotruś Pan był bardzo pozytywnie do niej nastawiony.

-Gdzie pracujesz? - Zapytała Kim.
-Ja? W... Aktualnie nigdzie. -Powiedziała zgodnie z prawdą.
-To może będziesz mi pomagała? Jestem makijażystką. -O nie! Nie chciała wcale tak powiedzieć. W myślach wyzywała swoje dobre zachowanie.
-Wiesz co nawet dobry pomysł.-Uśmiechnęła się  rudowłosa.
-Gdzie mieszkasz? -Zapytał z ciekawością Michael.
-Ja... Mieszkam w malutkim mieszkanku na obrzeżach miasta.
-Może się przeprowadzisz tutaj? -Sam był zdziwiony tego co powiedział, przecież jej nie znał. Kim to bardzo zabolało, nigdy nawet jej nie zaproponował  przeprowadzki do Neverland'u a pojawiła się ona i...Wiewiórze zaproponował pobyt w tej cudownej posiadłości.
-Mogłabym?! To znaczy... wcale mnie nie znasz...-Można było wyczuć radość w jej głosie.
-Tak bez problemu. Lubię pomagać.
-Dziękuję! Dziękuję!  Dziękuję! 
-Kim jak chcesz...możesz tu zamieszkać razem z nami.
-Dzięki. Już się bałam że o mnie zapomniałeś. -Powiedziała z nutką sarkazmu w głosie.
-O mojej przyjaciółce? Nigdy!
-Wiecie co ja już idę do dzieciaków. 
Pobiegła  jak najszybciej się dało do domu. Nie poszła do nich, poszła do pomieszczenia gdzie zostawiła przyrządy do makijażu, rozpłakała się.
Nie zauważyła nawet gdy  weszła Paris.
-Co się stało? -Zapytała pół głosem.
-N-nic...-Otarła łzy rękawem. -Idź do  Elen...
-Widzę przecież, bez powodu się nie płacze...Nikomu nic nie powiem.
-Naprawdę?  -Kim spojrzała na nastolatkę z załzawionymi oczami.
-Naprawdę.
-Zakochałam się w twoim tacie. -Paris zrobiła duże oczy. 
-Wie o tym?
-Nie... I niech lepiej nie wie.
Michael wszedł do pokoju.
-Ale o czym?
- Nie ważne tato...Babskie sprawy musimy obgadać.
-Dobra... -Ostrożnie zamknął drzwi już chciał iść ale coś go zatrzymało, raczej ktoś.
-Tato chcesz wiedzieć o czym rozmawiają? -Zapytał Prince.
-Wiesz...nie koniecznie. 
-Ale chcesz czy nie? 
-Może... Chodź do nas.
Prince położył telefon na szafce koło drzwi, na którym  nagrywała się cała ich rozmowa; poczym poszedł do salonu.
-I jak Jasmin podoba ci się tutaj? -Zapytał się rudowłosej.
-Bardzo. Jest fajnie, tyle zieleni...I wogóle...
-Może pojedziemy już po twoje rzeczy?  -Zaproponował Michael.
-Dobrze, możemy jechać...Ale jak sobie poradzisz z fanami?
-Zostanę w samochodzie i będę na ciebie czekał.
Kiedy pojechali Paris i Kim weszły do salonu. Prince pobiegł po telefon.
-A tego gdzie znowu poniosło?
-Pojechał z Jasmin po rzeczy. -Oznajmiła Elen.
-A no tak. -Kim usiadła się na fotelu.



          W tym samym czasie w domu Andy'ego.

-Synku może wykorzystasz to że znasz córkę Jackson'a i urok osobisty...i "poderwiesz" Elenę... Żebyśmy jakoś...
-Nie mamo!!! Nie chcę grać już w te głupie gierki! Nie chcę być taki jak wy!!!
Tata uderzył go z "liścia" w twarz aż chłopak o mało co się nie przewrócił. Gdy ojciec poszedł wykorzystał to i wybiegł z mieszkania. Na drodze spotkał Tom'a.
-A ty gdzie lecisz? -Zatrzymał go.
-To naprawdę nie twój interes.
-Co może chcesz od nas uciec, co?! -Popchnął go.
-Ej! Ty! Zostaw go! -Podszedł do nich jakiś mężczyzna. 
-Bo co? - Cofnął się o krok.
-Bo pożałujesz. 
Tom chociaż z natury nastawiony bojowo do przeciwnika, tym razem uciekł. Andy tylko podziękował i też uciekł tylko że w inną stronę. Przez kilka przecznic biegł przed siebie. W końcu się zmęczył... "Gdzie ja teraz będę mieszkał? Co teraz ze mną będzie? " Zadawał sobie wiele pytań, na które nie mógł znaleźć odpowiedzi. Usiadł się pod mostem i po jakimś czasie przysnął.

Przepraszam was wszystkich że takie krótkie ale. .. Nie będę zganiała na brak weny, poprostu, ostatnio nienajlepiej się czuję. 

Co zamierzacie robić na urodziny Michael'a? Będzie to dla was dzień jak każdy inny czy jakoś specjalnie będziecie obchodzić? 
Ja  osobiście jeszcze nie wiem.


środa, 26 sierpnia 2015

Jasmin 🆕

Hej ! Dzisiaj wyjątkowo, żeby ułatwić Wam czytanie oraz mi pisanie, do dialogów będę pisała imiona co kto mówi. Ok? Zapraszam do czytania.

Gdy przyjechała Oprah ustalono gdzie dokładnie ma się odbyć wywiad, Michael wybrał jeden z pokoi w domu i salę kinową.
Ustalono także szczegóły, Oprah zaproponowała także żeby najpierw zrobić grupowy wywiad, a potem porozmawiać z Michael'em, ewentualne z jego dziećmi.


Oprah  -Jak już pewnie wiecie, dzisiaj przeprowadzę wywiad z Michael'em Jackson'em, królem pop'u ale jak dla mnie to królem muzyki. -Oprah spojrzała się w stronę kamer. -Cześć Michael. -Uśmiechnęła się delikatnie.
 Michael   -Witaj Oprah. -Widać było że był odrobinę spięty.
 Oprah   -Ostatnio gdy do mnie dzwoniłeś, byłeś bardzo poirytowany, dlaczego? 
 Michael  -Wiesz... Media kłamią i przez to ranią drugiego człowieka.  Ostatnio uslyszałem w wiadomościach o tym że wszystkich okłamałem, a wcale tak nie jest.  Musiałem chronić swoją rodzinę.
Oprah  - Przed kim musiałeś ich chronić? 
Michael   - Przed NIMI... -Michael przełknął ślinę. Oprah to zauważyła, postanowia zmienić temat.
Oprah - Zamierzałeś powrócić? Bo wiesz niektórzy twierdzą że gdyby nie ten paparazzi, byś nigdy nie powrócił...
 Michael  - Chciałem powrócić tylko nie teraz...
 Oprah zwróciła się do jego braci.
- Michael zamierzał powrócić? Jak to wszystko się odbywało? 
Jackie - Tak z tego co mówił, to zamierzał...powrócić w 2016 a teraz...
Jermanie - Współpracowaliśmy razem z dzieciakami, wiesz to było tak że każdy z nas dawał po fragmencie...
Marlon - To znaczy dawaliśmy dowody...
Oprah - Jakie? Podajcie przykład.
Michael-  Różne wiadomości na portalach internetowych...
Tito -Które były natychmiast usuwane.
Oprah  -Czemu?
Michael  - ....Żeby tylko niewielka grupa osób to przeczytała.
Oprah - Aha...Mam pytanie do Janet,czy to prawda że Michael miał mieć z tobą wspólną trasę  koncertową? Bo wiesz, trochę  poszperałam w różnych źródłach dla beLIEvers'ów i tam kilka osób tak twierdziło.
Janet - Nie, to jest wymyślone, owszem planowaliśmy wspólną piosenkę ale to wszystko, która zresztą została wydana w tym roku.
Oprah  -  Która?
Janet - Wystarczy się  wsłuchać...
Oprah  - Wam już dziękuję...Po przerwie pójdę wraz z Michael'em i jego dziećmi  do kina, które znajduje się w tej ziemskiej Nibylandii.


Michael -Dziękuję że przyjechaliście,ale  nie jedźcie jeszcze, zostaniecie na obiad.
La Toya -A co będzie? 
Michael  -A to niespodzianka. Dobra ja już muszę iść. Potem z tego co wiem będzie jeszcze odzielny wywiad z mamą i z Joseph'em.

Wideo : Oprah wraz z Michael'em i dzieciakami idzie w stronę kina.
Wszyscy siadają się na czerwonych, kinowych fotelach.

Oprah -  To miejsce się nic nie zmieniło...Ostatnio byłam tutaj chyba w latach dziewięćdziesiątych.
Michael  - Tylko wtedy nie było jeszcze dzieci. - Pokazał z dumą na swoje pociechy.
Oprah - I chodziłeś wtedy z... Brooke, czy nie?
Michael  - Tak, ale to było dawno. -Machnął ręką, chociaż zrobił się czerwony jak burak.
Oprah  - A teraz chodzisz z kimś, albo ktoś ci się podoba?
Michael  - Aktualnie nie, nie. Jestem skupiony teraz na dzieciach, które bardzo kocham.
Paris -A my ciebie, tato.
Oprah - Jak słodko, fajnie musisz z nimi mieć, co nie Mike?
Michael  - Tak, ostatnio dołączyła do nas moja córka Elen...
Zbliżenie na Elenę, która zaczęła bawić się swoimi palcami.
Oprah-  Właśnie miałam cię o nią zapytać. Jest twoją rodzoną córką? 
Michael-  Tak...tak jest moją rodzoną córką...Czemu pytasz?
Oprah  -Nigdy jej nie widziałam...
Michael  -Szczerze...to nawet  dobrze, jak Elena się urodziła wyjechała ze swoją matką do Polski, żeby ją chronić. Nie chciałem jej narażać na...na to na co naraziłem Paris i chłopców...
Oprah-  To znaczy? 
Michael-  Media, zdjęcia na pierwszych stronach gazet z kłamstwami... Kto to wogóle pisze? -Michael pokręcił głową.
Oprah-  Gdzie jest mama Eleny? Jest dzisiaj z nami?
Elena - Ona nie żyje....Ale wydaje mi się że jest dzisiaj z nami.
Oprah-  Ja też tak myślę. Jakie masz hobby? Chcemy ciebie trochę poznać. 
Elena- Lubię grać na gitarze, rysować. . .
Prince -Świetnie śpiewa.
Elena spojrzała na Prince'a tak jakby miała go zaraz zabić.
Prince -No co siostra, mówię prawdę.
Nastolatka westchnęła.
Oprah- Możesz coś zaśpiewać?
Dziewczyna zaśpiewała kawałek  "Tabloid Junkie".
Oprah-  Woow to było niesamowite, powiedziała zgodnie z prawdą.
Michael  -Planujemy album, wraz Eleną i Paris.
Nastolatki spojrzały na siebie zdziwione.
Oprah- Wracając do ciebie Michael...co robiłeś w tym czasie, przez sześć lat?
Michael zachichotał. -To co każdy normalny człowiek. Sprzątałem...
Blanket -Robił pranie.
Prince - Odkurzał w domu.
Paris -Kompletnie wszystko. 
Elena-Tak to prawda.
Michael nie mogł ze śmiechu nic powiedzieć.
Oprah -A pomagaliście mu?
Blanket -A to nie? Oczywiście że tak.
Michael- Tak pomagają,  i to w ogromnym stopniu.
Oprah - Jak ostatnio tutaj byłam  nie  zdążyłam wejść do kolejki górskiej mogę teraz? 
Michael-  Jak najbardziej, chodźcie!

Wideo:  Wszscy na rozpędzonej kolejce górskiej. Napisy.

Po wywiadzie zgodnie z zaproszeniem Michael robił obiad. Zapomniał o jednym składniku..
-Muszę pojechać po coś do miasta dobrze? 
-Mogę ja też jechać?  - Zapytał się Prince z nadzieją w głosie.
-Nie. Załatwię szybko to co mam do kupienia. Ok?
-No dobra! Uważaj na siebie. 
Michael był przebrany, tak by nikt go nie rozpoznał.
Pół godziny później był już na parkingu.  Poszedł szybko do sklepu. Nie mógł nigdzie znaleźć mąki. Postanowił że zapyta o to kobietę która stoi obok.

-Przepraszam panią...- Kobieta zrobiła nieuważny krok, tak że zderzyli się. 
-Przepraszam. -Poprawiła rudy kosmyk włosów, który opadł jej na czoło.
-Nic się nie stało...Wie pani może gdzie jest mąka? 
-Tak, niech pan idzie za mną. Pokażę. O tutaj widzi pan? 
-Może pani mi nie panować? -Zabrzmiało to dosyć śmiesznie, więc kobieta się roześmiała. -Michael jestem. -Podał jej rękę.
-Jasmin. Miło mi. 
-No to Jasmin... W ramach rekompensaty może przyjmiesz zaproszenie na obiad? -Zaproponował Michael.
-No czy ja wiem...Dobra. -Odarła rudowłosa.
Gdy stali w kolejce Michael zapytał czy przyjechała samochodem, odparła tylko że jej samochód się zepsuł i jest na pieszo. Kilka minut puźniej  byli w samochodzie. Gdy byli bardzo blisko Neverland, kobieta zapytała czemu, w tak pochmurny dzień nosi okulary. Wtedy je zdjął, zapadła cisza.
-Ty jesteś. . .
-Błagam tylko nie piszcz, głowa mnie dzisiaj boli.
-Dobrze ale jestem w szoku...Nie spodziewałam się że ty jesteś Michael Jackson... Myślałam że będziesz gwiazdorzył albo coś w tym stylu ale nie...jesteś normalny.
-Tak...taki właśnie jestem. Chodź do domu.
-Hej ! Mam gościa! -Zawołał Michael, wszyscy przybiegli. -To jest  Jasmin. Poznałem ją w...sklepie.
Prince był bliski śmiechu "W sklepie?! Hahah  Serio? Hahah" pomyślał Prince
Kim nie było do śmiechu, spojrzała wzrokiem zabójcy na jak to ona określiła (w myślach) wiewiórę. "No to mam rywalkę"  pomyślała i poszła.


Kim (tak wiem dosyć  szybko się obudzi£am xD)

Jasmin ➡



wtorek, 25 sierpnia 2015

Rodzinka

Michael nie spał całą noc, musiał obdzwonić rodzeństwo. Jackie, Jermanie się natychmiast zgodzili, natomiast Marlon, Tito i Randy musieli być długo namawiani ale w ostateczności się zgodzili. Teraz zostało tylko zadzwonić do sióstr i...rodziców. 

-Cześć siostrzyczko.
-Wiesz która jest godzina? O tej porze się śpi...-Powiedziała z zaspanym głosem Janet.
-Mam do ciebie prośbę...-Zaczął Michael.
-No słucham...
-Możesz jutro przyjechać do Neverland?
-A dokładniej?
-Oprah będzie prowadziła z nami wywiad. Musisz mi pomóc, chociaż na chwilę tam przyjedź. -Namawiał Michael...i chyba poskutkowało.
-No dobra. Ale będę mogła zobaczyć Elen co nie?
-Tak, jasne. Pa. I zadzwoń do La Toy'i
-Do zobaczenia jutro braciszku. Nie martw się, zadzwonię.

Dobra to teraz do rodziców...Długo z nimi nie rozmawiał.

-Cześć mamo!
-O jak dobrze cię znowu słyszeć. Czemu dzwonisz w nocy? Stało się coś ?
-Nie...To znaczy tak...Elena przyjechała do USA, ktoś ją otruł tak że  znalazła się w szpitalu...i w szpitalu był paparazzi i puszczono to w wiadomościach...mamo proszę pomóż mi...
-Dobra, ale dokładniej w czym? 
-Możesz przyjechać w sobotę  popołudniu  do Neverland na wywiad z Oprah? My też tam będziemy.
-Dobrze, Joseph też czy nie?
Nastąpiła krótka cisza.
-Tak, tak Joseph też może...Do jutra mamo.
-Synku do dzisiaj, bo jest już sobota.

Dobra, jedno miał już załatwione... Skąd weźmie makijażystkę? Sam jakoś sobie poradzi...albo i nie. Zastanowił się kto może się zajmować  tym, przypomniało mu się że Kim kiedyś była makijażstką. Postanowił do niej zadzwonić.

-Kim?
-Tak? Co jest?  O tej porze się śpi...-Ziewnęła
-Tak, wiem że się śpi, potrzebuję TWOJEJ pomocy...
-Ale że w czym mam ci niby pomóc?
-Byłaś kiedyś makijażstką, co nie? Mamy jutro wywiad i czy mogłabyś...
-Jak to mamy?
-Ja, moje dzieciaki i reszta Jackson'ów.
-Elen też ?
-Mówiłem, moje dzieciaki, Elena jest moją córką.
-No dobra, pomogę wam, tylko powiedz mi kiedy(?)
-Jutro...to znaczy dzisiaj popołudniu. Dasz radę?
-Tak jasne.

I makijażstka już załatwiona. Była godzina piąta nad ranem.  Michael zaczynał przymierzać stroje które mógłby ubrać. Gdy wybrał strój ( biała bluzka i kurtka ( jak z ery Invincible)  oraz czarne spodnie i buty) poszedł obudzić dzieci, ponieważ o siódmej musieli wyjechać żeby na miejscu być o dziewiątej.
Zjedli śniadanie (kaszę) i poszli się przygotować. Blanket ubrał białą bluzkę i czarne spodnie, Prince niebieską bluzkę oraz czarną bluzę i jeansy. Dziewczyny jak zawsze miały problem, ostatecznie Paris ubrała czarną sukienkę a Elena niebieską, ten kolor pasuje jej najbardziej do twarzy, chociaż ona sama woli ciemne odcienie. Dwie godziny później byli już na miejscu.

-Tato...to jest ten słynny Neverland? Jest cudny, taki, taki, jak z bajki. -Elena była zachwycona.
-Tak...-Michael wysiadł z samochodu. -Oto Neverland. 
-Mogę zaprowadzić Elenę do wesołego miasteczka?-Zapytała Paris z nadzieją w głosie.
- Może potem...Po wywiadzie.  -Oznajmił z uśmiechem, ponieważ sam chciałby przejechać się kolejką górską, albo wsiąść na diabelski młyn.
Michael zaczął oprowadzać wszystkich ( a szczególnie Elen) po posiadłości.
Po kilku godzinach przyjechała Kim.

-Cześć ciociu! -Nastolatka rzuciła się jej na szyję.
-Hej mała! Opowiadaj co robiłaś  w tym czasie...
-Ja...ummm...Świetnie się bawiłam. -Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Elen była w szpitalu...-Zaczął Michael.
-Że ... Czemu? -Kim była w szoku.
-Tom ją otruł. 
-Ale ten Tom? Nie możliwe.
-Tak ten. 
Ciotka przytuliła Elen.
-Kim możesz iść rozpakować rzeczy potrzebne Tobie w pracy. Ja muszę coś powiedzieć Elen. 
Gdy Kim poszła, Michael zwrócił się do córki.

-Pamiętaj uważaj co powiesz, dobrze?  -Nastolatka pokiwała głową. -A chcesz zaśpiewać podczas wywiadu?
-Tak...Tak jak najbardziej. 

W tym samym czasie przyjechała już rodzinka. 

-Cześć Michael...-Janet przytuliła się do brata. To samo zrobili pozostali członkowie familii. Przyszła kolej na Joseph'a.
-Cześć t...Joseph. - Posmutniał, przypomniało mu się dzieciństwo, którego nie miał.
-Cześć synu. 
-Kochanie gdzie są dzieciaki? - Zapytała Katherine.
-Hej! Chodźcie już ! -Zawołał ich, wyszła tylko trójka. -Gdzie jest Elena?
-Źle się czuje. -Powiedział zgodnie z prawdą Prince. 
-Przepraszam was na moment. -Michael pobiegł do domu.
-Hej co jest? 
-Boję się Jos...-Nie zdąrzyła dopowiedzieć gdyż wszedł jej w zdanie.
-Nie bój się go, już taki nie jest. Chodź, Oprah zaraz przyjedzie.
Wyszli na zewnątrz.
-To ty jesteś Elena? -Zapytała La Toya.
-Tak, to ja. -Podała jej rękę. 
-No co ty. -Przytuliła ją. -Przecież jesteśmy rodziną.
-Tak...-Uśmiechnęła się speszona.
Przywitała się po kolei z każdym. Niektórzy pytali jak się czuje ponieważ słyszeli że była w szpitalu.
-Twoja córka jest naprawdę miłą osobą. -Poklepała go po plecach Janet.
-Wiem...-Uśmiechnął się Michael.
-Jest nawet do ciebie podobna. -Zauważył Tito.
-Ja tam myślę że bardziej do Susie.

Kilka minut później przyjechała Oprah.








poniedziałek, 24 sierpnia 2015

To nie dzieje się naprawdę

Dni w niebie zlatywały głównie na "zwiedzaniu". Elena dowiedziała się że niebo ma swoją granicę. W niebie znajdował się także klub aniołów, park, wesołe miasteczko i wiele innych. Oprócz Whitney, Bobbi, rodziny ze strony Susie; poznała Kurt'a Cobain'a był tam też James Brown, Elizabeth Taylor i  inni.
Susie co jakiś czas musiała upewniać się ile Kim jeszcze wytrzyma na Ziemi.
Właśnie Ziemia... Ciekawe co tam się dzieje.
Przez kolejne dni Michael nie wychodził w ogóle z domu. Dzieciaki chodziły normalnie do szkoły, nie chciały z nikim rozmawiać. 
Natomiast co do tych fałszywych (Andy, Tom i ich rodzice) oczekiwali na dzień w którym świat dowie się "prawdy".


Michael robił obiad  gdy Blanket przyszedł ze szkoły...Chwila, czemu tylko on? Michael'a to zaciekawiło, musiał się go zapytać.

-Blanket a ty sam? Gdzie jest reszta?  -Miał na myśli Paris i Prince'a.
-Ummm...Są ...Umm...W...-  Jąkał się, kłamał. 
-Tylko nie kłam. Gdzie są?  -Michael zkrzyżował ręce.
-Są w szpitalu.- Powiedział nastolatek tak szybko że Michael nic z tego nie zrozumiał.
-Gdzie ?
-W szpitalu. -Powtórzył i oparł się o ścianę.
-Jedziemy! -Zarządził.
Wystarczyła chwila i już byli na miejscu. Nie wiedzieli że ktoś za nimi przyjechał...


-Gdzie oni są?  -Michael wbiegł szybko po schodach.
-Przed...-Nie zdąrzył dopowiedzieć gdyż już ich znaleźli.
-Czemu nic nie powiedzieliście? -Był niezadowolony że nie posłuchali go.
-Przepraszamy tato...ale ty nigdy nie pozwalasz nam tu przychodzić. 
Michael zaczynał rozumieć ich zachowanie.
-Już dobrze. Przy okazji zapytam się o coś doktora. -Poszedł do sali.


                                                            *Oczami Eleny*
Nie wiem co się dzieje, obraz nieba zanika. Czy...nie przecież nie otworzyłam tamtych drzwi..."Mamo! Co się dzieje?!" wykrzyknęłam, " Spokojnie, będzie wszystko dobrze " uśmiechnęła się delikatnie po czym... Pojawiła się ciemność, poczułam silny ból na całym ciele. "Co jest?" pomyślałam. Mogłam otworzyć oczy, zrobiłam to z wielkim trudem, ale się udało. Na początku obraz był mocno zamazany ale potem jakoś się przyzwyczaiłam. Pierwsze co zauważyłam to lekarzy, byli zdziwieni, jeden szybko wyszedł z sali...

                                                                                ***

-Tato patrz! -Paris pokazała na doktora idącego w ich stronę.
-Dzień dobry. -Uśmiechnął się doktor.
-Dla kogo dobry dla tego dobry...-Przewrócił oczami Michael.
-Ooo..a co się stało? 
-Córka leży w szpitalu od tygodnia w śpiaczce...-Michael był bliski płaczu.
-To niech pan do niej wejdzie.-Zapropnował lekarz.
- D-dobrze.
Michael wszedł do sali nie mógł uwierzyć własnym oczom. Elena się obudziła w końcu. Michael usiadł się i poprostu płakał.

-Tato czemu płaczesz? 
-Ja?...Nie. To są łzy szczęścia słoneczko, wiesz?-Michael pogłaskał ją po głowie. 
-Pańska córka będzie mogła za kilka godzin wyjść ze szpitala, musimy zrobić jej jeszcze kilka badań, żeby się upewnić. - Lekarz zajrzał w notes.
-Dobrze...Córeczko ja idę chwilę do twojego rodzeństwa. Oznajmił Michael po czym wyszedł. 
-Czemu mi nic nie powiedzieliście?  -Uśmiechnął się po raz pierwszy od kilku dni.
-Ale o czym? -Paris nie mogła zrozumieć o co mu chodzi.
-Właśnie o czym?  -Blanket i Prince też nie za bardzo wiedzieli co ma na myśli.
-To wy nie wiecie? Elena się obudziła.
Nie mogli w to uwierzyć.  
-Już? To super! -Blanket nie mógł wytrzymać z radości, o mały włos i by nie skakał po całym korytarz.
-Można do niej wejść? -Paris natychmiast chciała zobaczyć siostrę.
-Robią jej jeszcze jakieś badania. -Powiedział zgodnie z prawdą Mike
-A kiedy będzie mogła wrócić do domu? -Prince nie mógł się doczekać aż w końcu z nią normalnie porozmawia. Na początku był może zazdrosny ale teraz wie że jego siostra mogła umrzeć.
-Lekarz mówił że nawet dzisiaj.
Nagle mignęło jakieś światło, znali już to, flesz...Tata Andy'ego zrobił znienacka zdjęcie. Ciekawe tylko po co.
-Ej! Czekaj!- Prince próbował go dogonić.
-Prince! To nie ma sensu! Nie goń go! -Próbował powstrzymać syna od dalszego pościgu za paparazzi i mu się  to udało (ojciec Andy'go to paparazzi) .
-Możecie już wejść.- Oznajmił doktor.
Gdy weszli do sali Paris rzuciła jej się na szyję.
-Ej...Bo mnie udusisz! -Zażartowała Elena.
-Przepraszam...poprostu tęskniliśmy.- Uśmiechnęła się nastolatka.
-I co? - Prince zmarszczył brwi.
-Ale że co? -Nie mogła zajarzyć o co mu chodzi.
-Kiedy wrócisz do domu? Do nas...- Szczerze się uśmiechnął.
-Umm...Już nawet mogę wrócić. - Powiedziała zgodnie z prawdą.
-To fajnie. -Blanket aż podskoczył.
-Tato...-Zaczęła Elen, łzy zaczęły jej spływać po policzkach.
-Tak ?Co się  stało? 
-Ale nie będzie tam Tom'a i ich rodziców? - Zapytała nastolatka.
-Nie...nie ma ich już. ..nie płacz. -Michael starał się jakoś pocieszyć córkę.
-Bo wiesz przed tamtym dniem co zasnęłam, słyszałam jak Tom i Andy rozmawiają...
-Kto to jest Andy?
-Taki typek, chodzi razem z nami do szkoły, jest razem z Elen w zespole.-Wytłumaczył Blanket.
-I słyszałam jak mówili że rozewalą nam życie i...że będziesz musiał powrócić.  
Elena poraz kolejny się rozpłakała.
-Ciii...nie płacz...nie martw się tym...i tak zamierzałem powrócić i tak. -Michael nie wiedział kompletnie co ma mówić.
-Chodźmy już do samochodu. 
Gdy byli już na zewnątrz, w jednym z samochodów dostrzegł paparazzi. Wysiadł z samochodu miał mikrofon.

-Oto Michael Jackson we własnej osobie. Żywy Jackson! Czyżby okłamał swoich fanów? 
Michael nic nie mówił tylko szedł z dziećmi dalej.
-Co robił przez ten czas? Nie odpowiesz królu pop'u? -Drwił z niego.-Może...
-Wiesz co? Powiem jedno zobaczymy się jeszcze... Czekajcie na mój powrót! -Michael zły wsiadł do samochodu.
-Nienawidze ich. Po prostu...Czego oni chcą?  Kasy.  Kasa ,kasa, kasa i zguby innych.
Droga do domu zleciała w ciszy. Jechali z pięć minut, dziwne że obyło się bez wypadku samochodowego.

-Elen jesteś głodna? Prince włącz TV. -Zarządził Michael.
-Nie dziękuję. . .
-Chodźcie obejrzymy wiadomości z ostatniej chwili. 

"Michael Jackson, król pop'u, ŻYJE. Okłamał fanów, cały świat. Co robił przez tak długi czas? Chcieliśmy się tego od niego dowiedzieć lecz stchórzył..." Poleciało nagranie z przed szpitala. Michael wyglądał.... żałośnie. Sam nawet do tego doszedł.  

Sięgnął po telefon. Musiał coś z tym zrobić.

-Oprah? 
-Tak, kto mów...- Skapnęła się że głos należy do samego króla pop'u. -O! Michael!  Jak dobrze cię znowu słyszeć. -Powiedziała zgodnie z prawdą bo polubiła tego ziemskiego Piotrusia Pana.
-Pomożesz mi? Nam- spojrzał na dzieciaki.
-Jasne, chodzi o ...-Nie mogła załapać o co mu chodzi.
-Oglądałaś wiedomości?
-Tak...a już wiem wywiad? 
- Tak. O wywiad kiedy będziesz mogła?  -Zapytał z nadzieją w głosie.
-Czekaj, sprawdzę....nawet jutro. Mam cały dzień wolny. W Neverland czy...
Michael musiał chwilę pomyśleć, Neverland wchodzi w grę ale jak z przenieniem wszystkich rzeczy. .. Potem się to zrobi.
-Dobra. Pasuje Neverland. 
-Do jutra.

Po zakończonej rozmowie Michael powiadomił wszystkich wyjechaniu do Neverland'u. Wszyscy się na to zgodzili.




Koniec części 1

sobota, 22 sierpnia 2015

zemsta

-Wybieram...Prawe!

Susie otworzyła drzwi, było tam wiele aniołów? dusz? Byli ubrani na biało. Spostrzegła tam osoby ze swojej rodziny jak i sławne osobowości. 

-Elen, pamiętasz jak opowiadałam ci o mojej mamie?- Zapytała Susie.
-Tak, a co?
-Chcesz ją zobaczyć? 
-Pewnie!- Nastolatce podniosły się kąciki ust.

Podeszły do starszej pani która rozmawiała z jakimś panem.

-Mamo...-Zaczęła Susie z uśmiechem.
-Tak?- Kobieta odwróciła głowę w jej stronę.
-To jest Elen...Twoja wnuczka.-Wskazała głową na nastolatkę.
-Jaka ty jesteś duża! Pamiętam ciebie jako małą kruszynkę.-Uśmiechnęła się staruszka. -A to jest twój pradziadek. -Wskazała ręką na mężczyznę.
-Witaj kochana, ciasteczko? Może herbaty?- Zaproponował jej przodek.
-Nieee...dziękuję ale nie.
-Elena znalazła się tutaj właśnie przez herbatę- Wyjaśniła Susie. -Jak szybko mija ten czas, przepraszam was na chwilę, zapoznam ją z innymi. -Pociągnęła delikatnie córkę za rękę.
-Mamo? -Zapytała Elena.- Gdzie jest tat... To znaczy...- Nastolatka zająknęła się. 
-Wiem o co ci chodzi...Otworzył czarne drzwi....
-To znaczy?-Przerwała jej dziewczyna, kobieta przymknęła oczy.
-Za czarnymi drzwiami jest piekło, pamiętaj nigdy nie otwieraj tych drzwi.
-Cześć Susie!Jak miło cię znowu widzieć! -To była Whitney Houston we własnej osobie. Elena nie potrafiła uwierzyć własnym oczom. 
-Mamo! Ty znasz Whitney Houston? ! 
-Tak a co? 
-Tutaj się wszyscy znają. -Chwila, ten głos wcale nie należy do Whitney ani Susie, nastolatka odwróciła się. Był to Kurt Cobain.
-Czemu nie mogę zemdleć? -Zapytała się po cichu tak żeby nie słyszał.
-Bo jesteś w niebie.- Dołączyła do nich Bobbie.
-Wiesz co Elen, może spędzisz jutrzejszy dzień z nami? -Zaproponowała Whitney.
-A mama może też? 
-Mam coś do załatwienia. Sprawa życia i śmierci. -Spowarzniała Susie. Faktycznie była to ważna sprawa, chodziło bowiem o Kim.
   
                                                      *Tymczasem na Ziemi* 


-Tato? - Paris spojrzała na Michael'a miną zbitego psa.
-Hmm?... -Michael kroił coś na desce.
-Może pojedziemy do Eleny, do szpitala?- Zaproponowała nastolatka.
-Nie, sądzę że to zły pomysł...-Pokręcił przecząco głową.
-Ale czemu?- Zapytał zawiedziony Prince.
-Doktor mówił że  tydzień to tydzień. Nie chce tłumu paparazzi, a szczególnie rozpoznania mnie. -Stwierdził Michael, jeden niewłaściwy ruch nożem i się skaleczył. -Sss... Cholera!- Jęknął mężczyzna.
-Już daję ci plaster tato.-Blanket podał tacie plaster.
-Najpierw trzeba zdezynfekować.-Zarządziła Paris. Podała butelkę z płynem.
-Jejku, dzieci to tylko zwykłe skaleczenie. -Michael zrobił śmieszną minę.
-Ja dokończę robić sałatkę, tato idź z chłopakami obejrzeć mecz w TV.
-Poradzisz sobie? -Zapytał Michael na odchodnego.
-Tak, jasne.


                   W tym samym czasie Andy, Tom wraz z ich rodzicami obmyślali plan jak zniszczyć Jackson'om życie.

-A może tak ty i twój mąż opowiecie o wszystkim mediom? - Zaproponowała Kayla, upijając łyk czerwonego wina.
-Co o tym sądzisz? 
-Ale o czym? - Spytał zdezorientowany i wyrwany z rozmowy współmałżonek.
-O powiedzeniu mediom jak Jackson nas potraktował i o tym że okłamał  wszystkich...-Wstała i podeszła do okna.
-Świetny pomysł tylko kiedy wejdzie w życie? 
-Może od następnej środy?
-A nie lepiej za dwa tygodnie?
-Wiesz, im szybciej tym lepiej.- Stwierdził Derek, upijając ostatni łyk wina.



piątek, 21 sierpnia 2015

Biel nieba

                                                       *Oczami Michael'a*
Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Wyjeżdżam z domu do Kim, Elena normalnie oddycha, słucha muzyki...A gdy przyjeżdżam...a gdy przyjeżdżam do domu...Nie wiem czemu Elena nie oddycha...Oczywiście mam małe podejrzenia ale przecież nie mogę nic udowodnić. Toczy się teraz walka o jej życie. Dzięki Bogu dzieciaki przyjechali tutaj... Jak na razie nikt mnie nie rozpoznał, wiadomo oprócz lekarzy...Ciekawy jestem czy moje podejrzenia okażą się słuszne. Muszę jednak zwolnić ojca Tom'a i jego matkę, płacę im - oni gdzieś wyjeżdżają, nic nie mówiąc, tak nie będzie. Blanket zrobił sobie drzemkę, Prince chodzi co jakiś czas do automatu po kawę, Paris przegląda coś w telefonie...A ja tutaj cały czas siedzę i wpatruję się w okienko w drzwiach od sali w której leży moja córka.
                                                                     ***

-Tato...wiadomo już coś na temat Elen? - Blanket w końcu się obudził.
-Nie...Niestety, nic nie wiem.-Stwierdził zgodnie z faktem.
-Aha, to się pewnie zaraz dowiemy.-Prince wskazał na nadchodzącego doktora, którego wyraz twarzy był nijaki.
-Dzień dobry. Pan...-Lekarz się rozejrzał czy nikogo nie ma na korytarzu.-Pan Jackson?
-Tak to ja.-Jedyne co można było stwierdzić w głosie Michael'a to smutek.
- Mam dwie wiadomości, jedna jest dobra a druga...zła.-Doktor spojrzał w notes.
-Najpierw tą złą. . .-Spojrzał na doktora z załzawionych oczu.
-Pańska córka będzie tydzień smacznie spała.- Lekarz starał się żeby to jakoś lekko zabrzmiało.
-A ta dobra?
-Na szczęście żyje.-Michael i dzieciaki odetchnęli z ulgą.- Chce pan się więcej dowiedzieć ?
-Jak najbardziej. -Skinął głową.
-W takim razie proszę za mną do gabinetu.-Wskazał na pomieszczenie obok.
Pomieszczenie było małe, znajdowała się tam tylko szafka lekarska, biurko a przy nim dwa krzesła. Jedyne światło dawała lampa.
-Proszę niech pan usiądzie.
- I co znią?
-Najprawdopodobniej ktoś chciał ją zatruć, nie wiadomo jeszcze czym, może ona sama tak zrobiła, może ktoś, nie mój interes kto. To jest zatrucie, mogło się skończyć śmiercią. -Michael był zszokowany.
-A więc tak...-Jackson przymróżył oczy.-Dziękuję panu, do widzenia.
Gdy wyszedł Paris, Prince i Blanket dopytywali się co powiedział lekarz.
-Ale jak to mogła umrzeć?!-Prince nagle wybuchnął. -Co do jasnej cholery się stało? 
-Prince nie tym tonem...i uspokuj się. Ktoś ją otruł. Ja się domyślam chyba kto.
-Kto mogł by być? -Paris była ciekawa. -Czemu?
-W samochodzie wam wyjaśnię. Chodźmy już.
-Dobra tato, Blanket wstawaj. -Prince ponaglał. Po kilku minutach byli już w samochodzie.
-To kto to mógłby być?- Paris dopytywała.
- Kojarzysz illuminati?
-Uczysz nas jak z nimi walczyć... Ale co oni mają wspólnego?
-Napewno stanęła im na drodze. -Zgadnął Blanket.
-Ale co zrobiła takiego?
-Nie wiem jeszcze....ale się dowiem. -Michael z cierpliwością prowadził samochód, chociaż co się działo w jego głowie nie można było nazwać  cierpliwością ani spokojem, miał ogromny  mętlik w głowie. Co powinien teraz zrobić, kto otruł jego córkę takie pytania chodziły mu po głowie lecz nie znał na nie odpowiedzi. Gdy przyjechali do domu, Michael zauważył torbę makijażystki, ~pewnie są w domu~ pomyślał.
-Jeremy! Lily! Chodźcie tu natychmiast!  
-Co jest ZNOWU? -Jeremy był poirytowany.
-Spokojnie już nie będzie ZNOWU, bo was zwalniam.-Michael zkrzyżował ręce na piersi.
-Ale jak to? -Lily nie mogła uwierzyć własnym uszom.
-Normalnie, za pół godziny nie ma was tutaj być. Tom'a też. 
-JACKSON przecież ty nie przetrwasz bez ochrony. -Jeremy był coraz gorzej wkurzony.
-Dam sobie radę! Za pół godziny nie ma was tutaj być. -Nikt  nie będzie  mu mówił czy sobie poradzi czy też nie.
-Zniszczymy cię Jackson, ZOBACZYSZ! - Wymierzył złowrogo palec.
Kwadrans potem już wychodzili.
-Zniszczymy was ZOBACZYSZ! -Poiedział po czym wyszli.
-W końcu spokój....-Michael odetchnął z ulgą.
-Tato to oni...ją...-Blanket zszedł ze schodów.
-Tak...oni... Myślałem że poszedłeś spać...-Stwierdził zgodnie ze swoimi przypuszczeniami.
-Nigdy bym nie pomyślał. -Usiadł się na sofie.
-Nie możesz spać? - Spytał z troską.
-Nie-e. - Stwierdził popijając herbatę.
-A Paris co robi?
-Rozmawia przez Skype'a z Chester'em.
-A Prince? 
-Ogląda TV u siebie w pokoju.-Powiedział zgodnie z prawdą.
-To może pójdziesz do niego? -Zaproponował Michael.
-Noo...Dobra. 
Gdy Blanket poszedł Michael zabrał się za czytanie książek. Tej nocy nie mógł zasnąć. 


                                                            *Oczami Eleny*
Obudziłam się w jakimś jasnym miejscu, było dwoje białych drzwi.
-Gdzie ja jestem? - Zapytała się sama siebie.
-Kochanie jesteś w miejscu tam gdzie śmiertelnik nie może wejść, dopiero dusza człowieka który umarł może tu wejść.
-To znaczy...ja nie żyję?
- Żyjesz...Tylko że jesteś w śpiączce.
- Ile czasu tutaj będę?-Była naprawdę ciekawa.
- Aż poczujesz się na siłach.
-Mamo, czemu ciebie nie widzę?
- Już lepiej? - Nagle się przed nią pojawiła.
-Tak...ładna suknia.- Wskazała na śnieżnobiałą suknię.
-Wiem...
-Ja też mogę mieć taką?
-Niestety nie, tylko osoby które umarły i trafiły do nieba mogą mieć te suknie.
-A...-Nie dokończyła ponieważ Susie jej przerwała.
-Wybierz drzwi.
-Co jest za nimi?
-Nie martw się nie spotka cię tu nic złego...
-Wybieram...prawe!


czwartek, 20 sierpnia 2015

Herbaciana trucizna

Po tym incydencie Elena zastanawiała się czy nie powiedzieć o wszystkim Paris, ale zrezygnowała ze swoich zamiarów, postanowiła że sama wybada sprawę. Poranek zleciał spokojnie, Tom nie zjawił się na śniadaniu, co zastanawiało Michael'a ponieważ chłopak przeważnie jadł z nimi.

-Czemu Tom nie przyszedł na śniadanie?
-Ja tam nie wiem, mówił mi że się źle czuje. - Blanket skłamał. Tak nawet on potrafi kłamać...
-A gdzie jest Jeremy i Lily ? Od dwóch dni go nie widziałem. - Stwierdził zgodnie z faktem.
-Może wzięli wolne? - Paris tylko to przyszło do głowy.
-Nie wolnego nie brali, byli na wakacjach w lipcu, może coś im się stało? - Michael się zaniepokoił.
-Ja ich wczoraj wieczorem widziałam w parku. - Elenę nagle olśniło. 
-No widzisz tato, nic im się nie stało. -Prince poklepał ojca po ramieniu.
-Nie powinniście iść do szkoły? - Michael zkrzyżował ręce na piersi. 
-Dobra chodź Paris. Blanket idzesz z Elen. - Zarządził Prince.

Gdy Elena miała już wychodzić Michael  ją zatrzymał.

-Córciu, nie powinnaś iść doszkoły, jesteś blada jak ściana, trzeba zobaczyć czy nie masz gorączki.
-Nie, ja muszę iść do szkoły.-Nastolatka trzymała na swoim.
-To  chociaż zobacz czy nie masz gorączki.- Podał jej termometr.
-No dobrze, napewno i tak nie mam ale ok. 
-Pokaż. - Elena dała z powrotem termometr. -Nie dobrze, masz gorączkę, nie idziesz do szkoły.
-Ale... -Dziewczyna zrobiła kwaśną minę.
-Idź z powrotem do łóżka. Zachwilę przyniosę ci ciepłej herbaty z miodem i z cytryną.
-Nie jestem przeziębiona.  -Akurat tego słodkiego smaku nie nawidziła i próbowała jakoś Michael'a namówić żeby nie robił ale jak on się uprze... to i tak nic nie poskutkuje. 
Po jakimś czasie przyniósł jej herbatę i ciasteczka

-Tato? - Elena spytała się Michael'a jak wychodził.
-Tak? -Odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Co się dzieje z ciocią Kim?
-Nic...-Michael nie znosi kłamstwa a już tym bardziej gdy on kłamie.
-NIE NIC, tylko coś się dzieje z nią poważnego, mama przedwczoraj śniła mi się i mówiła coś na temat że ciocia teraz odczuwa silny ból i za kilka dni może być z... z nimi...- Nastolatce popłynęła pojedyńcza łza.
-Twoja ciocia...umm...
-Tylko szczerze, poproszę.
-Twoja ciocia jest uzależniona od narkotyków. -Michael powiedział to najszybciej jak tylko potrafił.
-A. -Elena była zszokowana.
-Pamiętasz jak zemdlała? To było przez te świństwo. Kazałem jej zadzwonić do specjalisty którego jej poleciłem, nie wiem czy zadzwoniła do niego czy też nie. Zadzwonię do niej i się zapytam. Albo najlepiej pojadę do niej.

Michael wyszedł z pokoju Eleny, po jakimś czasie zauważyła że wsiada do samochodu i odjeżdża. Postanowiła że posłucha sobie muzyki. 



When the world is sad and dreary
Like in a heaven of solid ground
When the world is cold and weary
Love can turn it around

If you only believe
Just believe in the blessings of life
In the good and the just and the fair and the right
If you only believe

If you only believe
Just believe in the blessings of life
In the pure and the sane and the truth and the light
In the power of love

If you live in fear of danger
You can bring this to an end
Just by starting helping out a stranger
Turn him into a friend
Rejoice and comfort me
And we'll flower, just implant the seed
When you give the gift of love you'll learn
That you'll get love in return
...
If you only believe
Just believe in the blessings of life
In the pure and the sane and the truth and the light
In the power of love






                                                             ***

 W tym samym czasie Tom rozmawiał przez telefon z Andym.

-Posłuchaj Eleny nie było dzisiaj w szkole. Dopilnuj żeby nie puściła pary z ust, inaczej plan tak dobitnie tworzony przez naszych rodziców i innych członków  uleci z wiatrem, wtedy byśmy mieli przechlapane a tego nie chcesz prawda?
-To znaczy...
-Masz jej się pozbyć, za dużo już czasu, może powiedzieć o wszystkim.
-Dobra... Dobra. - Tom zdążył ją polubieć a tu takie coś i nastolatka musi zniknąć.
-Pamiętasz co mamy w awaryjnych sytuacjach robić? -Andy  się upewniał.
-Tak, przecież każdego członka tego uczono.

                                                                  ***
 

Po jakimś czasie Elena usłyszała że drzwi od jej pokoju otwierają się. Zauważyła w nich Tom'a.

-Przyniosłem dla ciebie herbatę. Proszę, chociaż nie jest za słodka.- Chłopak starał się udawać troskę.
-Dziękuję...- Elena przyjęła kubek z napojem i duszkiem wypiła.
-Dobrych snów.
-Ale...-Nie zdążyła dopowiedzieć, straciła przytomność. Chłopak sprawdził czy nic nie zostawił po sobie i wyszedł. Po kilku minutach zadzwonił do niego telefon. 

-I co misja udana?
-Tak, jak najbardziej.
-To super! - W głosie Andy'ego można było wyczuć radość.
-Przez ile godzin...
-Oby się już nigdy nie wybudziła, ile tego dałeś? 
- Dwie saszetki a co?
-Kurwa! Miałeś dać jej pięć!- Chłopak się wkurzył.
-Dwie nie wysarczą?
-Po pięciu by umarła, po dwóch będzie spała około tygodnia.
-Sorry. Muszę już kończyć Jackson przyjechał.


                                                             ***

Michael przyszedł uradowany do domu ponieważ Kim poszła na odwyk. Poszedł do kuchni zrobił kanapki i powędrował  do pokoju Eleny.

-O...Jak słodko śpi...

Położył talerz na szafce nocnej. Usiadł się na krześle koło łóżka córki. 

"Jeny jaka ona jest już duża, szkoda że dzisiaj nie poszła do szkoły, no ale zdrowie nie wybiera, oby jutro lepiej się poczuła..."

Po jakimś czasie Michael'a coś zaniepokoiło, Elena przestała oddychać. Bez zastanawiania się zadzwonił na pogotowie. Przyjechali jak najszybciej się dało. Michael był rozgoryczony.
Zabrali ją  do szpitala, trwała walka o życie. Michael nie miał w tej chwili ani jednego ochroniarza. Nie mógł wejść do sali, został na szpitalnym korytarzu, miał w nosie czy ktoś go rozpozna cz nie w  tym momencie liczyło się tylko i  wyłącznie życie jego kochanej córki.
Po skończonych lekcjach Prince, Paris i Blanket nie zastali nikogo w domu, więc zadzwonili do ojca. Po wiadomości wypowiedzianej z ust Michael'a zjawili się w szpitalu. Godziny leciały. Nagle jakiś lekarz wyszedł żeby powiedzieć że...


   
                                                                   ***














ZGADNIJCIE CO WYDARZY SIĘ W NASTĘPNEJ CZĘŚCI. I KIM SĄ ANDY I TOM.
CZEKAM NA KOMENTARZE. KTO ZGADNIE DOSTANIE ZDJĘCIE Z DEDYKACJĄ.

środa, 19 sierpnia 2015

Fałszywy Przyjaciel

Na początek...mam nadzieję że czcionka będzie jednolita...a jak nie to przepraszam, komputer nawalił.
______________________________________

Lekcje zleciały bardzo szybko, bez najmniejszych kłopotów. Elena niestety musiała zostać na próbach zespołu. Szła wąskim korytarzem, zupełnie zamyślona. Nagle ktoś w nią buchnął, tak że nastolatka się przewróciła.

-Hej uważaj jak chodzisz bałwanie! - Dziewczyna była wściekła.
- To ty uważaj jak lez....- Już chciał coś powiedzieć ale spojrzał na dziewczynę...     -Przepraszam, daj rękę, pomogę ci wstać.
Dziewczyna niepewnie wyciągnęła rękę do chłopaka. Miał czarne, średniej długości włosy, które przykrywały mu prawie pół twarzy. 
Ubrany w czarną bluzę, biały t-shirt, ciemne jeansy i czarne conversy.
-Dzięki. - Elena już chciała iść gdy zatrzymał ją... Jak on się praktycznie nazywa? 
-Co robisz o tej porze w szkole?
- Nie twój interes.- Nastolatka przewróciła oczami i krzyżowała ręce na piersi.
- Nie mój minteres? Nie mój interes? - Chłopak myślał że się przesłyszał.
- Tak, dokładnie. - Elena miała już go dość.
- Jestem Andy...chociaż to powinnaś wiedzieć... Jesteś TĄ N-O-W-Ą tak?
-Mam na imię Elena, sorry muszę iść na próby zespołu.
- Ooo na próby? Ja też tam się wybieram, chodź.
Nastolatka była poirytowana, nie lubi takich ludzi jak on.
Przyspieszyła krok. Andy szedł za nią. Po kilku minutach byli na miejscu.

-Myśleliśmy już że nie przyjdziecie już. 
-Ja zawsze przychodzę, nie wiem jak  mała... - Andy zrobił chamski uśmieszek.
-Nie jestem mała!  
- Dobra, dobra... Elen, Andy to jest wasz tekst, nauczcie się go, najlepiej  jakbyście ćwiczyli razem. Spotkajcie się gdzieś i uczcie się tego...
- Niee...Ja wolę sama... -Nastolatka spanikowała. Nie chciała współpracować z kimś  kto ją... przerażał.
- Będziesz z nim ćwiczyła albo...albo wylatujesz z zespołu.
- No dobraaa...-Elena tupnęła nogą z niezadowolenia.
- Możecie już iść widzimy się w piątek na prubach.

Elena wybiegła z sali do szatni, nie wytrzymała i popłynęły jej łzy. Pech chciał że Andy miał ten sam box na kurtki co ona.

- Widzisz musisz jakoś wytrzymać... - Chłopak pokiwał głową.
Gdy Elena się nie odzywała, chłopak podszedł do niej, zauważył łzy spływające po jej policzku...

- Hej, czemu płaczesz? Co jest?
- N-nic...
- To czemu płaczesz?  - Chłopak na serio się martwił
-Szczerze? - Nastolatka spojrzała na niego niepewnie..
-Tak.
-Przerażasz mnie...- Elena się zaczerwieniła.
- Czemu? Jestem normalny. - Andy nie mógł jej zrozumieć.
- Muszę już iść, tata na mnie czeka...
- Przecież twój tata zginął w wypadku, nie kłam mnie, ja ZAWSZE  jak chce mogę wszystko wiedzieć. I już wiem co nieco na twój temat...- Chłopak złapał ją za rękę. 
-Skąd...-Elena sprytnie wyrwała dłoń z jego uścisku.
-Nie pytaj lepiej... Do piątku....albo jeszcze szybciej.

Andy poszedł... Zostawił nastolatkę w szoku, skąd on do jasnej cholery wie?
Dziewczyna wróciła do domu, bolała ją głowa weszła do kuchni w której był Michael.

-Cześć córciu...- Przywitał ją z szerokim uśmiechem.
-Hej...- Zrobiła sztuczny uśmiech, Michael od razu to zauważył.
-Co jest? Jesteś niewyraźna...
-Nic, po prostu głowa mnie boli...- Nawet nie skłamała...
-Może jesteś głodna?
-Nie...- Przez Andy'ego nie miała ochoty nic jeść.
- Jestem zmęczona.
-To idź się połóż...Jest już późno...Nic dziwnego...
-Dobranoc.
-Spokojnej nocy...- Taaak o ile będzie mogła zasnąć, bo wczorajsza noc wcale nie należała do spokojnych...Gdy Elena mijała pokój Tom'a usłyszała że z kimś rozmawia przez Skype'a.  Głos był podobny do...tak do Andy'ego. 

-Ale nie powiedziałeś jej od kogo wiesz?
-Nie...Mała była taka spanikowana hahahah...-Nastolatka czuła że łzy poraz kolejny już dzisiaj napływają jej do oczu...
-I dobrze... Pamiętaj trzymaj się planu a Jackson będzie miał przechlapane, a przy okazji jego dzieciaki też. 

Elena nie wierzyła własnym uszom. Co oni chcą odwalić? Czemu? Nie mieściło jej się to w głowie. Przez przypadek spadła jej torba z ramienia.

-Słyszałeś?
-Taki jakby huk...Tak.
- Dobra, jutro w szkole się widzimy.

Nastolatka szybko pobiegła do swojego pokoju. Odetchnęła z ulgą.

~Chwila... Gdzie ja mam bransoletkę od mamy? O nie tylko nie to!~

W tym czasie Tom wyszedł z pokoju... Zauważył niebieską bransoletkę Eleny...
Podniósł ją.
- No to będzie miała przechlapane....- Wrócił do pokoju żeby skontaktować się z Andy'm...
Andy➡