Michael nie spał całą noc, musiał obdzwonić rodzeństwo. Jackie, Jermanie się natychmiast zgodzili, natomiast Marlon, Tito i Randy musieli być długo namawiani ale w ostateczności się zgodzili. Teraz zostało tylko zadzwonić do sióstr i...rodziców.
-Cześć siostrzyczko.
-Wiesz która jest godzina? O tej porze się śpi...-Powiedziała z zaspanym głosem Janet.
-Mam do ciebie prośbę...-Zaczął Michael.
-No słucham...
-Możesz jutro przyjechać do Neverland?
-A dokładniej?
-Oprah będzie prowadziła z nami wywiad. Musisz mi pomóc, chociaż na chwilę tam przyjedź. -Namawiał Michael...i chyba poskutkowało.
-No dobra. Ale będę mogła zobaczyć Elen co nie?
-Tak, jasne. Pa. I zadzwoń do La Toy'i
-Do zobaczenia jutro braciszku. Nie martw się, zadzwonię.
Dobra to teraz do rodziców...Długo z nimi nie rozmawiał.
-Cześć mamo!
-O jak dobrze cię znowu słyszeć. Czemu dzwonisz w nocy? Stało się coś ?
-Nie...To znaczy tak...Elena przyjechała do USA, ktoś ją otruł tak że znalazła się w szpitalu...i w szpitalu był paparazzi i puszczono to w wiadomościach...mamo proszę pomóż mi...
-Dobra, ale dokładniej w czym?
-Możesz przyjechać w sobotę popołudniu do Neverland na wywiad z Oprah? My też tam będziemy.
-Dobrze, Joseph też czy nie?
Nastąpiła krótka cisza.
-Tak, tak Joseph też może...Do jutra mamo.
-Synku do dzisiaj, bo jest już sobota.
Dobra, jedno miał już załatwione... Skąd weźmie makijażystkę? Sam jakoś sobie poradzi...albo i nie. Zastanowił się kto może się zajmować tym, przypomniało mu się że Kim kiedyś była makijażstką. Postanowił do niej zadzwonić.
-Kim?
-Tak? Co jest? O tej porze się śpi...-Ziewnęła
-Tak, wiem że się śpi, potrzebuję TWOJEJ pomocy...
-Ale że w czym mam ci niby pomóc?
-Byłaś kiedyś makijażstką, co nie? Mamy jutro wywiad i czy mogłabyś...
-Jak to mamy?
-Ja, moje dzieciaki i reszta Jackson'ów.
-Elen też ?
-Mówiłem, moje dzieciaki, Elena jest moją córką.
-No dobra, pomogę wam, tylko powiedz mi kiedy(?)
-Jutro...to znaczy dzisiaj popołudniu. Dasz radę?
-Tak jasne.
I makijażstka już załatwiona. Była godzina piąta nad ranem. Michael zaczynał przymierzać stroje które mógłby ubrać. Gdy wybrał strój ( biała bluzka i kurtka ( jak z ery Invincible) oraz czarne spodnie i buty) poszedł obudzić dzieci, ponieważ o siódmej musieli wyjechać żeby na miejscu być o dziewiątej.
Zjedli śniadanie (kaszę) i poszli się przygotować. Blanket ubrał białą bluzkę i czarne spodnie, Prince niebieską bluzkę oraz czarną bluzę i jeansy. Dziewczyny jak zawsze miały problem, ostatecznie Paris ubrała czarną sukienkę a Elena niebieską, ten kolor pasuje jej najbardziej do twarzy, chociaż ona sama woli ciemne odcienie. Dwie godziny później byli już na miejscu.
-Tato...to jest ten słynny Neverland? Jest cudny, taki, taki, jak z bajki. -Elena była zachwycona.
-Tak...-Michael wysiadł z samochodu. -Oto Neverland.
-Mogę zaprowadzić Elenę do wesołego miasteczka?-Zapytała Paris z nadzieją w głosie.
- Może potem...Po wywiadzie. -Oznajmił z uśmiechem, ponieważ sam chciałby przejechać się kolejką górską, albo wsiąść na diabelski młyn.
Michael zaczął oprowadzać wszystkich ( a szczególnie Elen) po posiadłości.
Po kilku godzinach przyjechała Kim.
-Cześć ciociu! -Nastolatka rzuciła się jej na szyję.
-Hej mała! Opowiadaj co robiłaś w tym czasie...
-Ja...ummm...Świetnie się bawiłam. -Powiedziała zgodnie z prawdą.
-Elen była w szpitalu...-Zaczął Michael.
-Że ... Czemu? -Kim była w szoku.
-Tom ją otruł.
-Ale ten Tom? Nie możliwe.
-Tak ten.
Ciotka przytuliła Elen.
-Kim możesz iść rozpakować rzeczy potrzebne Tobie w pracy. Ja muszę coś powiedzieć Elen.
Gdy Kim poszła, Michael zwrócił się do córki.
-Pamiętaj uważaj co powiesz, dobrze? -Nastolatka pokiwała głową. -A chcesz zaśpiewać podczas wywiadu?
-Tak...Tak jak najbardziej.
W tym samym czasie przyjechała już rodzinka.
-Cześć Michael...-Janet przytuliła się do brata. To samo zrobili pozostali członkowie familii. Przyszła kolej na Joseph'a.
-Cześć t...Joseph. - Posmutniał, przypomniało mu się dzieciństwo, którego nie miał.
-Cześć synu.
-Kochanie gdzie są dzieciaki? - Zapytała Katherine.
-Hej! Chodźcie już ! -Zawołał ich, wyszła tylko trójka. -Gdzie jest Elena?
-Źle się czuje. -Powiedział zgodnie z prawdą Prince.
-Przepraszam was na moment. -Michael pobiegł do domu.
-Hej co jest?
-Boję się Jos...-Nie zdąrzyła dopowiedzieć gdyż wszedł jej w zdanie.
-Nie bój się go, już taki nie jest. Chodź, Oprah zaraz przyjedzie.
Wyszli na zewnątrz.
-To ty jesteś Elena? -Zapytała La Toya.
-Tak, to ja. -Podała jej rękę.
-No co ty. -Przytuliła ją. -Przecież jesteśmy rodziną.
-Tak...-Uśmiechnęła się speszona.
Przywitała się po kolei z każdym. Niektórzy pytali jak się czuje ponieważ słyszeli że była w szpitalu.
-Twoja córka jest naprawdę miłą osobą. -Poklepała go po plecach Janet.
-Wiem...-Uśmiechnął się Michael.
-Jest nawet do ciebie podobna. -Zauważył Tito.
-Ja tam myślę że bardziej do Susie.
Kilka minut później przyjechała Oprah.
Świetny, już nie mogę doczekać się wywiadu. Czekam z niecierpliwością i Pozdrawiam ♥
OdpowiedzUsuńCzemu tak krótko?
OdpowiedzUsuńAle i tak jest fajnie!
Pozdrawiam
Telefon mi przerywa
OdpowiedzUsuńJeśli z tela skrobiesz to gratuluje cierpliwości :) dialogi świetne, w ogóle z jajem napisane :) u mnie też nowa....zresztą jak zwykle. Pewnie Annie na stałę u mnie zagości :)pozdro. Czekam na nexta :*** <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZ telefonu piszę już piątą część także...nie jest tak źle.
UsuńHmm...czytałam już Twój i ...czemu Mike ma takie podejrzenia? XD