czwartek, 8 października 2015

strzał

Na początku chciałabym przeprosić że przeskoczyłam o kilka lat do przodu ale notka by mi się nie lepiła. Dziękuję jedynej osobie która czyta mojego bloga t.j. Jasmin, na początku cieszyłam się że jest kilka komentarzy ale tracę sens pisania tego opo. Chociaż może nabiorę sił do pisania ff kiedy indziej, ale tak czy siak to jest już ostatni odcinek opo. Zapraszam do czytania. :S

Lata zlatywały na gromie wywiadów, koncertów, w końcu Elenie udało się wybić samej na szczyt przebojów. Jasmin i Michael byli już po ślubie.  Andy planował ostatnio jakąś niespodziankę dla Eleny. 
-Ej! Widziałem jak na niego się patrzyłaś! -Zawołał w żartach Andy gdy przechodzili przez park.
-Hahahah ja?! Nie! -Nastolatka była w świetnym humorze. "Może ją teraz o to zapytać?...nie, jeszcze chwilę poczeka"
-Ej a twój tata kiedy wróci z trasy? -Nagle zapytał, spoglądając na Elenę.
-Przecież dopiero ją zaczął. Jestem pod wrażeniem że Jasmin pojechała. Na początku się upierała że zostaje...a tu w tamtym tygodniu okazało się że...fajnie przynajmniej będą mieli czas dla siebie. -Zaśmiała się nastolatka, robiąc nieokreślony ruch dłońmi.
-Hahahah... I my dla siebie będziemy mieli trochę czasu. -Spowarzniał, złapał Elen za podbródek, spojrzał jej głęboko w oczy. -Kocham cię Elen Jackson. 
-Ja ciebie też...spojrzała niepewnie na chłopaka, miał takie niebieskie oczy, tylko w takich momentach jak ten to zauważała.
-Nie mam przy sobie czegoś dla ciebie ale... Elen... Zostaniesz ze mną na zawsze? -Zapytał klękając na jedno kolano, Elen już wiedziała do czego zmierza, bynajmniej jej się tak wydawało.
-...T-tak...-Spojrzała na niego zszokowana ale tak mile zszokowana. -Ale już wstań z tej ziemi. -Zaśmiała się.
-Było nawet wygodnie. -Zaśmiał się otrzepując jego czarne spodnie z piasku.
-Andy...mam do ciebie pytanie. -Powiedziała najpoważniej w świecie.
-Noo...Słucham cię promyku, bodajesz mi zawsze nadzieję na lepsze jutro.
-Pamiętasz jak...kilka lat temu tamta band...-Przytknął jej palec do ust.
-Nie mów tu o tym...w domu. Bo inaczej będziesz w jeszcze większym niebezpieczeństwie niż się spodziewasz. -Nie zrozumiała go, o comu mogło chodzić.
-Ale w jakim jeszcze większym niebezpieczeństwie? -Wyszeptała. -Andy powiedz mi...-Tupnęła nogą. 
-Elen nie tu, nie tu, opowiem ci wszystko. Ale nie tu. Jego gang może być wszędzie. -Zaprowadził Elen do samochodu. Zajęła miejsce pasażera, Andy usiadł się od strony kierowcy.
-To teraz możesz mi chyba powiedzieć co?-Zkrzyżowała ręce na piersi.
-Pamiętasz jak wracałem nonstop z siniakiem na twarzy...? -Zapytał. 
-...T-tak, nie tylko na twarzy...nigdy mi nie powiedziałeś od czego są.-Stwierdziła, poprawiając sobie włosy.
-Kiedyś pokłóciłem się z Tom'em, wiesz...i ja kiedyś byłem w takiej sekcie...-Zaczął, chociaż nie wiedział praktycznie co ma mówić.
-Andy...-Szepnęła z niedowierzaniem w głosie. Chłopak zamknął oczy po to by za chwilę je otworzyć.
-Proszę nie przerywaj mi. -Elen tylko kiwnęła głową. -Ale uciekłem. Potem jak wtedy banda Tom'a cię porwała, miałem ochotę ich wszystkich pozabijać ale chciałem ciebie najpierw uchronić. Gdy byłaś w szpitalu i siedziałem przy twoim łóżku, przyszedł Jack...
-Kim jest Jack? Zapytała się i przy okazji przerwała mu monolog.
-To mój były kumpel, chciał za wszelką cenę mieć cię, a on jest...typem faceta z jakim nie chciałabyś mieć do czynienia. -Odpowiedział ze spokojem w głosie chociaż w środku czuł ból, gorycz.
-Aha...Takim jak ty byłeś na początku? -Zainteresowała ją osoba Jacka...i to chyba za bardzo, Andy to zauważył.
-Nie jest gorszy od mojego byłego ja...i ostatnio dołączył do gangu Tom'a, nie dają spokoju, chcę ciebie chronić El... Nie mów pod żadnym pozorem o tym ,że wiesz...-Andy naprawdę się zamartwiał.
-Andy, dziękuję. -Była w szoku, nie wiedziała co mówić, bała się o życie.  Bała się o Andy'ego. -Ale nie pomyślałeś by iść z tym na policję?-Zapytała po chwili milczenia.
-Kochanie, takie rzeczy inaczej się załatwia. Dobra jedziemy do Neverlandu. Jak będziesz dzisiaj chciała możemy iść do klubu. -To było bardziej stwierdzenie z jego strony.
-Ok. -Nie miała ochoty iść tam ale co miała powiedzieć? "Wiesz Andy...nie chce mi się iść do klubu, boję się i chcę być w domu." nie takie coś w ogóle nie wchodziło w rachubę.
-Fajnie. -Spojrzał na nią TYM wzrokiem, "Boże, dzięki ci za takiego chłopaka " pomyślała. Przyjechali do Neverlandu, Michael był dostępny na Skype. Przedzonili. 
-Hej wam! -Michael był radosny od ucha do ucha. "A temu co?" pomyślała Elena.
- Co u was tato?- Była naprawdę zainteresowana co u niego się działo.
-Hmm...u nas, jest...Super! -Michael klasnął w dłonie. Przyszła Jasmin.
-Z kim rozmawiasz? -Spytała zainteresowana. Oboje byli owinięci rzecznikami.
-Elen i Andy. -Wskazał na ekran.
-Jasmin! tato! Andy mi się oświadczył! -Była taka szczęśliwa. Andy był naprawdę spoko kolesiem idealnym dla jego córki. Rozmowa trwała jeszcze kwadrans.
-Dobrze my już idziemy. -Uśmiechnął się szeroko Andy.
-Kochamy was! -Michael zdążył powiedzieć i się rozłączyli.
-Uderz mnie. - To był rozkaz? Elen zatrzepotała rzęsami.
-Że co? Czemu? -Otworzyła szeroko oczy.
-Chcę cię nauczyć kilka ruchów samoobrony i ciosów...tak na wszelki wypadek.-Oznajmił chłopak.
-Ok. - Zmrużyła brwi.
-Z całej siły. -Spojrzał na nią spod czarnych włosów.
-Dobra. -Już chciała wymierzyć cios gdy Andy'emu "coś się przypomniało"
-Nie miej pięści tak tylko tak, i zła pozycja...-Nakierowywał ją.
-Tak?-Zapytała się nie pewnie.
-Teraz tak. -Uśmiechnął się. Wymierzyła mu cios. Zaśmiał się?  Spojrzała na niego zdezorientowana. 
-Co? -Zapytała po chwili.
-Masz mało siły, musisz celować w szyję by osłabić przeciwnika. -Wytłumaczył. -Uderz mnie jeszcze raz. Wymierzyła cios , prosto w szyję chłopaka trochę się skrzywił, nastolatka to zauważyła.
-Andy! Przepraszam nie chciałam...-Spanikowała.
-Jest w porządku, chcę ciebie nauczyć.-Powiedział ze spokojem w głosie. -Jeszcze raz mnie uderz.  Wymierzyła cios, bynajmniej próbowała ale Andy przewrócił ją na podłogę. Spojrzała na niego zdziwiona.
-A teraz spróbuj się wyrwać...-Powiedział Andy, Elenę to trochę denerwowało powoli.
-Andy,nie dam rady, nie chcę już ćwiczyć. -Zmarszczyła brwi.
-Ok. Dobra. -Andy puścił ją. -Jak chcesz tylko żeby potem nie było "Andy pomóż" -Naśladował jej głos.- Nie zawsze będę w pobliżu i co by było gdyby...-Opuścił głowę. Chciał już wyjść z sali ćwiczeń, przeznaczonej przez Michael'a do tańca a nie do ćwiczenia walki.
-Czekaj!-Nagle krzyknęła nastolatka, chłopak zdezorientowany się odwrócił.
-Tak?-"Czyżby zmieniła zdanie?" pomyślał.
-Jest inny sposób na pokonanie ich albo chociaż walkę z nimi, jego wieeelkim pieprzonym gangiem? -Spytała znienacka odgarniając kosmyk włosów, zastanawiała się jak mogła teraz wyglądać. Roztrzepane na wszystkie strony włosy. 
-Jest. -Andy przełknął ślinę.
-A... Jaki? -Podniosła jedną brew do góry, ustała na przeciwko chłopaka.
-To...Nie! Nie!  Nie!  Zbyt ryzykowne! Nie chcę ciebie stracić. -Nastolatek krążył po pokoju.
-Andy... -Zaczęła, nie musiała nawet dokańczać już wiedział o co chodzi.
-Pistolet. -Rzucił hasło. Nastolatka zmrużyła brwi. 
-A gdzie moż...-Nagle spostrzegła że Andy wyszedł z sali. Szła korytarzem nie było go.
-Andy?! Gdzie jesteś? ! An...-Zaczęła się martwić on tylko przyniosł skrzynkę.
-Co to? -Nie musiała pytać ponieważ domyślała się co kryje się w czarnej skrzynce. Andy wyjął dwa pistolety. Dziwiła się skąd jej partner może mieć takie rzeczy ale wolała lepiej nie pytać.
-Nauczę cię strzelać albo przynajmniej odblokowywać pistolet. -Andy zmrużył oczy.
-A-andy ale jak? -Elen zamurowało, nie chciała nikogo zabijać bo nie miała powodu...chociaż NIE! Miała z chęcią zabiłaby Toma i jego bandę sukinsynów.
-No normalnie patrz...-Jeżeli to było normalne to gdzie konczyła się u niego ta "normalność"? Pokazywał jej wszystkie sztuczki ruchy, nagle zachciało jej się uczyć.
-Dobra na dziś starczy...Obiecałem że pojedziemy do klubu, ogarnij się i czekam na korytarzu. Okay?-Uśmiechnął się, w głębi duszy nie był dumny z tego że wciągnął w to wszystko Elen, ale chciał ją bronić, puki nie jest za puźno.
Nastolatka, już jutro nie, Andy też już nie był zresztą nastolatkiem ale wyglądał na niego. Ubrała czarną skurzaną mini do tego jakąś pasującą bluzkę na krótki rękawek, założyła czarne szpilki i zeszła na dół. Włosy pozostawiła rozpuszczone.
-Wooow...-Andy aż otworzył usta gdy zobaczył Elen. -Kusisz... -Przełknął ślinę.
-Zazdrosny? -Uśmiechnęła się Elen.
-Masz weź. -Podał jej pistolet. 
-Andy ale gdzie ja mam to...-Podniosła brwi.
-Schowaj, w torebkę ale najlepiej pod ubranie. -Był poważny, pestraszony? Bał się? !
-Ok. A ty? -Spytała z troską w głosie.
-Mam. -Wskazał na głęboką kieszeń, nie było nawet widać że miał coś w kieszeni. Czarne spodnie. Czarna bluzka. Czarna skurzana kamizelka. 
-Idziemy?-Zapytała się nie pewnie chłopaka.
-Jeszcze tylko chłopaki przyjadą i jedziemy. -Oznajmił.
-Chłopacy? Jacy?-Nie sądziła że się zrymuje, i dodatkowo jej głos w tamtym monencie nadał dość piskliwy ton. 
-Ashley, Jinxx, Jake i Christian. -Oznajmił patrząc cały czas na Elen
-Aa-ha chyba...-Jej wypowiedź przerwał dzwonek do dwrzwi.
-Heeej! -W drzwiach stanęła dwójka mężczyzn. Mieli tak samo czarne włosy jak Andy i byli podobnie ubrani...
-Hej! To jest Elena. -Wskazał ręką na dziewczynę.
-Hej młoda, ja jestem Ashley, to jest Jinxx. -Elena zbladła, wytrzeszczyła oczy.-Hahahah nie martw się. Z nami jesteś bezpieczna. -Uśmiechnął się Ashley, chyba to był szczery uśmiech.
-T-tak wiem. -Wymamrotała pod nosem. 
-To co idziemy?  -Zapytał Jinxx by przerwać ciszę trwającą ponad dwie minuty.
-Taaa...Elen wzięłaś pis...-Zapytał się na zaś niebieskooki.
-Mhm- Co miała powiedzieć? Nic jej nie przychodziło do głowy. Nie chciała nikogo zabijać tylko to jest pewne. Droga minęła im w spokoju, Elen czasami myślała że jakiś samochód ich śledzi od samego wyjazfu z posiadłości.
Natomiast inni ją uspakajali, twierdząc że po prostu jakiś samochód jedzie akurat w tym samym kierunku.
-Elen nie oddalaj się od nas za bardzo, musimy mieć cię na widoczności, dobrze?-To było bardziej stwierdzenie ale dla jej dobra.
-Dobrze. -Wysiedli z samochodu, już na zewnątrz słychać było klubową muzykę.  Jakieś pary się miziały, weszli głębiej do środka. Elen usiadła się przy barze, obserwowała tłum bawiących się świetnie ludzi. Nagle poczuła czyjś dotyk na swojej skórze, był to wysoki brunet, całe ręce miał pokryte tatuażami. Wydawało jej się że kiedyś go gdzieś widziała. Tylko pytanie brzmiało gdzie?
-Hej ślicznotko-Był pijany.
-Idź sobie...-Próbowała się wyswobodzić z uścisku, zoraz mocniejszego uścisku, szarpała się ten tylko się zaśmiał , nie dawała sobie rady.
-Andy!!! -Krzyczała ile miała sił.-Andy!!! -Wkońcu zauważyła go w tłumie, szedł w ich stronę, dzięki Bogu ją usłyszał. Za nim szedł Ashley i Jinxx. 
-Odpierdol się od niej!-Uderzył go z całej siły w szyję. Wykorzystał to że mężczyzna zwijał się z bólu, wziął Elenę z stamtąd.
-Wszystko ok?-Zapytał się z troską w głosie.
-T-tak...jestem tylko w szoku że no..tak szybko mnie usłyszeliście.
-Wracamy...kiedy indziej pójdziemy do klubu.-Oznajmił Andy.
-Przepraszam panienki...-Jinxx akurat rozmawiał z jakimiś dziewczynami. Jechali przez pół godziny. Elen już miała odkluczać dom ale dwrzi okazały się być otwarte. Dziwne...Weszli do środka,wszystko w tym samym stanie. 
-Alkohol, kawa czy herbata? -Zapytała dziewczyna.
- Ja alko. -Powiedział szybo Jinxx, wchodząc do kuchni.
-Dla mnie też.-Zawołali w tym samym czasie Andy i Ashley. Elen przewróciła oczami. Przyniosła do salonu drinki.
-Zagramy w butelkę?  -Zaproponował Ashley.
-Taaak tylko przyniosę butelkę, z mojego pokoju, zaraz wracam.
Pobiegła do pokoju, włączyła światło i to co zobaczyła...
-Hej kochanie. -Jakiś chłopak leżał u niej na łóżku.
-K-kim t-ty jesteś?  -Jej głos zadrżał. Chciała wybiec z pokoju. Całym ciałem przywarł ją do drzwi. Nie mogła się ruszyć.
-Andy!!!!! Jinxx!!!!!!! -Krzyczała najgłośniej jak umiała. 
-Cicho, nie krzycz tak. Jesteś tak piękna taka...-Zaczął ją całować po szyi. 
-Andy!!!!!! Jinxx!!!! Ashley!!!!!!!-zdążyła wykrzyczeć a już stali pod drzwiami.
-Czemu ich zawołałaś? Nie będzie zabawy. -Nie wiedziała kim był ten kretyn który do niej w tym momencie coś mówił, ale go nienawidziła. Szarpnął ją tak że leżała na podłodze, pisnęła z bólu. Andy wparował do środka, Jinxx i Ashley zostali.
-Zostaw ją ty kretynie! -Zawołał Andy. Nie wierzył własnym oczom Jack...
-Bo co mi zrobisz?-Prychnął
-Bo...- nie zdążył powiedzieć gdy Elen po raz drugi wstała.
-Andy!!! Tom. -Andy odwrócił się w stronę chłopaka. 
-Nie zrobisz tego. -Oznajmił.
-Owszem zrobię. -Złapał Andy'ego za ramię i przystawił mu do skroni diabelską zabawkę zwaną pistoletem.
-Przez was zginęli MOI rodzice! -Warknął.-Wszystko co miałem nagle się rozsypało!
Andy przypomniał sobie o pistolecie. Wyjął go "jeżeli zginę zabijając wroga, to mogę się poświęcić" pomyślał. Wycelowałw stronę zdziwionego Toma i strzelił. Elena usłyszała tylko wystrzał nie wiedziała kto kogo zabił czy w ogóle ktoś ucierpiał... Powoli otworzyła oczy.Obydwoje leżeli martwi.
-A-andy? A-andy?!-Rozpłakała się.
-Kocham cię i zawsze będę wybacz mi to wszystko co złe i to że ciebie to wciągnąłem. -Powoli zamykał oczy.-Wybaczysz?
-Andy tak ale ty nie zrobiłeś NIC złego dziękuję że mnie chroniłeś...ty nie możesz umrzeć!!!! An-d-y!! -Brakowało jej tchu. -Andy kocham CIĘ!
-Ja ciebie też...-Powoli tracił przytomność. Szybko złączyła ich usta w ostatnim pocałunku. Zamknął oczy. Umarł. Nie miał szans na przerzycie, rana w sercu.
-Andy!!!!!!!!!!!!! Nie!!!!!!!!! Andy!!!!! Dlaczego? !?!
Nie zauważyła nawet jak do jej pokoju weszli chłopacy. 
-Ashley. Wyprowadź ją z tąd. -Powiedział jak najspokojniej Jinxx chociaż zauważyła na jego oczach łzy.
-Nie nigdzie nie idę!!!! Chcę być tu z nim!!!! Gdziekolwiek teraz jest!  Wzięła kartkę i zapisała coś na niej.
-Mogę zostać sam na sam z...-Wskazała na martwe ciało Andy'ego leżącego w kałuży krwii. Tylko skinęli głową. Wyszli. Elena ostatni raz popatrzyła na Andy'ego. Na ten cały świat wzięła przyłożyła pistolet do skroni...i w tym momencie wszedł Ashley.
-Co ty?-
-Przepraszam. -To były jej ostatnie słowa. Strzał. Nie żyje. Jest z nim. 


Ciąg dalszy nastąpi wiem miałam napisać to w jednej notce ale się nie da.

1 komentarz:

  1. No.wiesz....? No coś Ty zrobiła? U Ciebie to zawsze jakieś mroczne wątki występują,jak pragnę zdrowia,no.....Notka świetna,tylko czemu taka przerażająca? Pewnie ma to jakiś głębszy sens i zamysł.Może wiem nawet jaki:D W każdym razie bardzo ciekawa jestem co Ty teraz wymyślisz :P

    OdpowiedzUsuń